niedziela, 3 marca 2013

Rozdział 4


~z perspektywy Justyny ~

- Ała, nie gryź mnie! Zaraz ci ją dam! Ałć, zostaw mnie! Ty, ty, ty … wredoto, ty! – powiedziałam, gdy Mustang po raz kolejny „uszczypnął” mnie pyskiem. – Zaraz dam ci tą marchewkę! – rzekłam. Mój kochany konik postawił uszy. – Proszę, to dla ciebie – dałam mu przysmak. Spałaszował go w kilka chwil. Zaczął domagać się o więcej. – Nie mam już nic. Muszę cię wyczyścić. – stwierdziłam. Wzięłam szczotkę i zgrzebło i zaczęłam dokładnie czesać towarzysza. Po skończeniu jego kruczoczarna sierść błyszczała jak zwykle. – Chodź przystojniaku, zaprowadzę cię do boksu. – wprowadziłam konia do mieszkanka, pożegnałam się i wyszłam. Wsiadłam na rower i odjechałam do domu. Po powrocie pomogłam mamie przygotować obiad. – Tata dzwonił. Mówił, że przyjedzie w tym miesiącu. – poinformowała mnie mama. – To super! – zawołałam. Tata jest marynarzem, nieczęsto bywa w domu. Gdy przyjeżdża zawsze przywozi dla mnie jakieś fajne prezenty.
Usłyszałam jak mama woła mnie z kuchni. Poszłam zobaczyć, o co chodzi. Okazało się, że mam ściągnąć jakiś półmisek. – Lepiej się odsuń. – powiedziałam. – Co tym razem? – spytała. –Szklanka spadnie. – odpowiedziałam. – Położę lepiej poduszkę. – odrzekła mama. Uśmiechnęłam się. Zgodnie z tym, co powiedziałam podczas ściągania naczynia, szklanka zadygotała i spadła, na szczęście na podstawioną wcześniej poduszkę. – Czasami twój dar się przydaje. – powiedziała mama. – Wiem. – Czasami zastanawiam się skąd pochodzi mój dar. Po prostu wiem, co wydarzy się za kilka sekund. Wiem, że ktoś się wywali, wiem, że coś spadnie. Jest to zazwyczaj przydatne. Mogę się przygotować. Minusem są te spojrzenia innych ludzi, gdy coś przepowiem. Pewnie myślą, że jestem jakąś czarownicą albo coś. Na szczęście moja klasa i najlepsza przyjaciółka Kasia wiedzą o tym i to akceptują. Wkurzające jest też to, że proszą mnie o „wywróżenie” pytań na sprawdzianie, dzień przed. Nie pomaga wielokrotne wyjaśnianie, że mogę widzieć jedynie na kilka chwil przed wydarzeniem. No cóż taka moja dola. Kiedy odszukuję stare dokumenty o mojej rodzinie znajduję informacje, że jeden z moich przodków był posądzony o magiczne moce i spalony na stosie. Nie wiem czy to prawda. No cóż, rodziny się nie wybiera ;)



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

To już ostatnia postać :)
Justyna ma 15 lat jest średnio wysoka, dosyć chuda, ma niebieskie oczy i jasne włosy. Kocha konie i czytanie. Ma własnego konia. Nazywa się Mustang, to koń szlachetnej półkrwi. Ma 7 lat. Jest kary, ma strzałkę i odmiany na nogach. Justyna trzyma go w stajni znajomych swoich rodziców.

Kolejne rozdziały już jutro ;**

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz