poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział 11


~Justyna ~

- Ała, uderzyłam się w łokieć! – powiedziałam. Rozejrzeliśmy się. Siedzieliśmy na jakieś ulicy wybrukowanej kostką. Wokół nas stali jacyś ludzie i bacznie się nam przyglądali. – Teleporter! – powiedziałam. Franek zreflektował się i schował go do plecaka. Wstaliśmy otrzepaliśmy się i jak gdyby nigdy nic odeszliśmy. Staraliśmy się nie zwracać uwagi na zdziwione spojrzenia. – Dobra, ciekawe gdzie teraz jesteśmy? – spytał Max. – Myślę, że jesteśmy w Londynie w czasach wiktoriańskich. – powiedziałam. Inni spojrzeli na mnie zdziwieni. – No co? Interesuję się trochę historią. Czytałam nieco na ten temat. – odrzekłam. – Skąd wiesz? – spytała Kasia z lekkim podziwem. – W tej epoce wszystko jest takie mroczne i tajemnicze. Ludzie ubierają się na czarno, nikt nie chce się wyróżniać. Czujecie tą atmosferę? – powiedziałam. Aura była niezbyt przyjemna. Cały czas miałam wrażenie, że jakiś morderca albo inny złoczyńca czeka za rogiem. Uczucie potęgowała mgła, która spowijała całe miasto. Jakby tego było mało ludzie patrzyli na nas jak na ufoludków. W sumie, nie było się czemu dziwić. Wszyscy wyglądali jednakowo. W przypadku mężczyzn ciemne spodnie, garnitury i peleryny oraz czarne cylindry, w przypadku kobiet – brunatne bądź szarawe suknie. My mieliśmy na sobie dżinsy i bluzy. Co do obuwia to conversy i adidasy trochę kontrastowały ze zwykłymi skórzanymi butami. Mimo to nie czuliśmy się zbyt pewnie czując na sobie przy każdym kroku zaintrygowane, pełne pogardy spojrzenia. – Pozwiedzajmy trochę wiktoriański Londyn – zaproponowałam. – Niech będzie. I tak nie mamy nic do roboty. – stwierdził Franek. Przycisk świecił na czerwono. Zaczęliśmy spacerować po mieście. – Hej, chodźmy zobaczyć London Eye.- powiedział Max. Spojrzeliśmy na niego zdziwieni. – No co? – spytał zdziwiony. – Jesteśmy w XIX w... London Eye powstało ponad 100 lat później. – powiedziałam zrezygnowanym głosem. – Aha… - odpowiedział zawstydzony. – Chodźmy zobaczyć Tower Bridge. – zaproponowałam. – Ale jak tam trafimy? – zapytał Max. – Myślę, że właśnie to zrobiliśmy. - powiedział Franek pokazując coś po swojej lewej stronie. Spojrzeliśmy w tamtą stronę. Naszym oczom ukazała się potężna budowla. Nie była ukończona. Trwała właśnie budowa. Widać było uwijających się robotników. – Wow! Ale potężny! Zawsze chciałam go zobaczyć a teraz moje marzenie się spełnia. I to jeszcze w czasie budowy. – wyjęłam komórkę i pstryknęłam kilka zdjęć. Inni zrobili to samo. Pomstowałam w duchu, że nie zabrałam aparatu. Po jakimś czasie poszliśmy dalej. Co chwila mijały nas czarne karoce albo jacyś jeźdźcy. Czasami przejeżdżały nieliczne samochody. Spacerowaliśmy bez celu po mieście. – Zjadłbym coś – powiedział Max. Nagle wszyscy poczuliśmy głód. Nie było w tym nic dziwnego. Zaaferowani teleporterem i podróżami w czasie nie czuliśmy głodu i pragnienia. Ostatnio jedliśmy, gdy odwiedziliśmy czasy prehistoryczne. Kasia poczęstowała nas gumą do żucia. Dało się oszukać pragnienie, ale głód nie mijał. Pozostało nam czekać aż przycisk zrobi się zielony i mieć nadzieję, że trafimy do naszych czasów. Po krótkim odpoczynku poszliśmy dalej. Nagle odepchnął mnie jakiś mężczyzna. – Hej! – krzyknęłam oburzona. – I’m sorry! – krzyknął tamten i pobiegł dalej. Patrzeliśmy na niego zdziwieni. Był chudy i wysoki. Gdy odwrócił się aby zobaczyć jak daleko jest jego prześladowca zobaczyliśmy rozbiegane, brązowe oczy i potargane, czarne włosy. Za nim biegł człowiek, nieco różniący się wyglądem. Budowa była mniej więcej podobna, ale charakter najwidoczniej inny. Drugi był zapewne spokojniejszy od pierwszego. Dbał o swój wygląd. Był też bardziej kulturalny. – Excuse me. – przeprosił i pobiegł za tamtym. Na koniec krzyknął jeszcze do niego: - Holmes! Wait! – i zniknął w oddali.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kolejny nuuudny rozdział :P
Następny będzie ciekawszy :)
Tak, Holmes istniał naprawdę! Właśnie to udowadniam xD

Rozdział 10


~ Franek ~

Przypatrywaliśmy się chłopcu. Był ubrany tak jak inni ludzie. Lizał jakaś kolorową szybkę. – Lizak. – pomyślałem. Spojrzeliśmy na siebie.  – A kim ty jesteś? – zapytała przymilnie Justyna. – Zapytałem pierwszy, więc to wy powinniście mi odpowiedzieć pierwsi. – odparł przebiegle. Wymieniliśmy zdziwione spojrzenia. Nie myśleliśmy, że mały okaże się taki bezczelny. – A wiesz, że nie powinieneś się tak odzywać do starszych? – zapytał Max, siląc się na miły ton głosu. – W średniowieczu było to może modne. Teraz wszystko się zmieniło. – odpowiedział chłopak. Zanim zdążyliśmy ją dyskretnie powstrzymać Kasia powiedziała: - Przybywamy z prze... Ała! – moje lekkie kopnięcie w ją w kostkę przyniosło efekt. - … z innego kraju. Mówimy w tym języku, bo teraz język polski jest nieco bardziej popularny niż był w nasz… kiedyś. – powiedziałem, w ostatniej chwili przypominając sobie, że nie powinniśmy się zdradzać. – Zaraz to sprawdzę. – powiedział malec podejrzliwie. Zaczął cos klikać w swoim telefonie. – Chodu! – powiedział Max cicho. Oddaliliśmy się szybkim krokiem, zerkając za siebie. Chłopiec już nie klikał tylko gdzieś dzwonił. – Hmm, ciekawe czy tutaj można wsadzić za kratki za kłamstwo? – zastanawiałem się. – Nie mamy ukończonych 18 lat – powiedziała Justyna. – Mam takie dziwne wrażenie, że to nie ma znaczenia… - powiedziałem z obawą w głosie. Nagle wyrośli przed nami dwaj mężczyźni. Wyglądali jak ci z filmu „Faceci w czerni”. – Państwo pójdą z nami – powiedzieli bardzo, bardzo grubym głosem. – Auć! Chyba coś mi wpadło do oka! – powiedział Max, łapiąc się za nie. Jeden z agentów wyjął jakieś dziwne urządzenie i zaświecił Maxowi do oka. – Nic tam nie masz. Ponawiam prośbę. Proszę, abyście udali się z nami. – powiedział. Staliśmy osłupieni. Po chwili opamiętaliśmy się, odwróciliśmy się i pobiegliśmy przed siebie, nie oglądając się. – Matko! Widzieliście to? Co to w ogóle było?! Myślałem, że on chce mnie zabić! – powiedział chłopak biegnąc. – Nie mam pojęcia. Jakieś promieniowanie… Nawet nie chcę wiedzieć. Do samochodu! – powiedziałem, widząc jak jakaś kobieta wysiadła z ruszoffego samochodu. Wszyscy wskoczyliśmy do środka. Wnętrze było eleganckie, fotele pokrywał skóropodobny materiał. Ja usiadłem na miejscu kierowcy. Kierownica miała kształt wolantu*. Deska rozdzielcza** była czarna, nie było nic widać. – Trzeba go jakoś włączyć! – powiedział Max. – Wiem, wiem! Tylko jak?! – odpowiedziałem. Zaczęliśmy się rozglądać po wnętrzu w poszukiwaniu. – Spróbuj wcisnąć ten czerwony przycisk! Ten z napisem „Locked”! – powiedziała Kasia. Nacisnąłem. Guzik zaświecił się na zielono, a napis zmienił się na „Ready”.  W tym samym momencie na desce rozdzielczej pojawiły się zegary, radio, klimatyzacja i inne funkcje. – OK, teraz jak rozpocząć jazdę? – spytała Kasia. Przyciągnąłem kierownicę do siebie. Pojazd posłusznie ruszył z miejsca. Odepchnąłem ją. Samochód zwolnił. – Już wiem.- powiedziałem i ruszyliśmy. Skręcanie było najłatwiejsze. Kierownica dawała się obracać o 90 stopni w lewo i w prawo. – Prowadziłeś kiedyś samochód?- spytała Justyna podejrzliwie. – Tata czasami daje mi lekcje, ale na zupełnym odludziu. Tutaj może być ciężej. Na szczęście kierowanie jest łatwiejsze. Nie trzeba zmieniać biegów, pewnie jest automat. – odpowiedziałem. – Właściwie to gdzie jedziemy? – spytała Kasia. – Przez jakiś czas będziemy krążyć po mieście, uciekając tym agentom. Poczekamy aż teleporter będzie gotowy i się przeniesiemy. A propos, sprawdźcie, czy już się świeci na zielono. – powiedziałem, podając dziewczynom plecak i klucząc między ulicami. Samochody nie wydawały żadnego dźwięku. Zastanawiałem się, na co są zasilane. – Niestety, cały czas czerwony. – powiedziały, wyjmując urządzenie z plecaka. – No to jeszcze trochę pouciekamy – uśmiechnął się Max. Jazda po mieście bardzo mu się podobała. Co chwila wynajdywał jakieś nowe funkcje i włączał je. Nagle jakiś czarny pojazd wjechał mi przed maskę. Gwałtownie zahamowałem, przyciągając do siebie kierownicę. Z tamtego samochodu wysiedli ci sami mężczyźni, co nas zatrzymali. – O kurczę. Mamy kłopoty! – powiedziałem. – Zielony! Przycisk jest zielony! – krzyknęła Justyna w tym samym momencie, kiedy agent podszedł do naszego pojazdu. Złapaliśmy się za ręce. Dziewczyna nacisnęła przycisk.


*Wolant – najprościej mówiąc kierownica w samolocie. Wygląda TAK 
** Deska rozdzielcza – element wyposażenia samochodu. Naprzeciw kierowcy znajdują się zegary i różne przełączniki, w środkowej części radio, klimatyzacja itp. a po prawej stronie otwory nawiewu, półki i schowki. SPÓJRZ 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po długiej przerwie powracam do żywych xD
Następne rozdziały w najbliższym czasie :)