~ Franek ~
- Chodźcie,
pobiegnijmy za nim! Może nam pomóc rozwiązać zagadkę! – powiedziałem i
pobiegłem. Reszta podążyła za mną.
- Właściwie to
czemu za nim gonimy?- spytał zdyszany Max.
-To Sherlock
Holmes! Mistrz dedukcji. Może nam pomóc rozwiązać zagadkę teleporter!-
powiedziałem.
- A jeśli to
zbieżność nazwisk?- Max nie dawał za wygraną.
- A jeśli nie?
– odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Dogoniliśmy drugiego mężczyznę i spytałem
go po angielsku, biegnąc.
-
Przepraszam, pan to doktor Watson?-
- Skąd
wiesz? – spytał zdziwiony.
- Obiło mi
się o uszy… Dlaczego goni pan za swoim przyjacielem? – spytałem.
-
Przyjacielem? Ładny mi przyjaciel… Znowu wziął moje pieniądze „na przechowanie”.
Holmes, stój! Wredny typ… - Nagle Sherlock skręcił w lewo i wbiegł do jakiegoś domu.
Podążyliśmy za nim. Spojrzałem na ścianę. Była tam przytwierdzona tabliczka z
napisem „Baker ST 221b”. Weszliśmy do środka rozglądając się. Mieszkanie było
dwupiętrowe. Na górę wiodły schody z ręcznie rzeźbioną poręczą. Podłoga była
drewniana, przykrywał ją wzorzysty dywan. Na ścianach wisiały jakieś obrazy. Na
podłodze stał mały stolik a na nim w wazonie prezentowały się kwiaty. Weszliśmy
za doktorem na górę. Podszedł on do jakiś drzwi. Zapukał i nie czekając na
odpowiedź wszedł do środka. Podążyliśmy za nim do środka. Na podłodze leżały
porozrzucane ubrania a na stoliku pod oknem stały specjalistyczne przyrządy.
- Ale
bałagan…- powiedział Max.
- No, nawet
u mnie tak nie ma. – odpowiedziałem.
- Zdaje mi
się, że przyszliście do mnie po poradę, a nie po to, żeby narzekać na bałagan. –
wyszeptał Holmes wprost do ucha Maxa. Chłopak odskoczył jak oparzony. Wszyscy
byliśmy przestraszeni. Sherlock zaśmiał się złośliwie. Pojawił się znikąd.
- Dlaczego
za mną goniłeś przyjacielu?- zwrócił się detektyw do Watsona, przykładając mu
do policzka smyczek, który trzymał w ręce.
- Bo
zabrałeś moje pieniądze „przyjacielu”. I zabierz to. – odpowiedział.
- Nie dałem
Ci tego. –
- Weź to,
czego mi nie dałeś.- *
Holmes
odsunął smyczek nieco zmieszany. Podczas tej wymiany zdań mogłem im się dokładniej
przyjrzeć. Holmes był wysokim, chudym i brązowookim brunetem. Miał na sobie białą
koszulę, brązowe spodnie i taką samą kamizelkę. Na wieszaku wisiał jego zielono-brązowy
płaszcz. Widać było, że nie dba o swój wygląd. Włosy były potargane a ubranie
przybrudzone. Watson był jego zupełnym przeciwieństwem. Też był wysoki i dosyć
chudy, ale jego włosy były brązowe, a oczy zielone. Koszula była idealnie biała
i wyprasowana, a granatowe spodnie, kamizelka i płaszcz doskonale dopasowane.
Można było stwierdzić, że jest starannym i ułożonym człowiekiem.
- Wiadomo,
dlaczego się przyjaźnią. – powiedziałem po polsku.
- Dlaczego? –
spytała Justyna.
- Bo
przeciwieństwa się przyciągają. – odparłem. Parsknęliśmy śmiechem. Mężczyźni spojrzeli
na nas równocześnie. Pewnie podejrzewali nas o obgadywanie.
- My się
sprzeczamy, a nasi goście czekają. Nie pomyślałeś o tym Watsonie. – zwrócił się
Holmes podchodząc do nas. Jego pomocnik odprowadził go wzrokiem i pogroził mu pięścią
w milczeniu.
-Jaki jest
wasz problem? – spytał detektyw.
- Chcemy,
zęby pomógł nam pan w rozwiązaniu tej zagadki. – powiedziałem wyjmując z
plecaka teleporter. Położyłem go na stole.
- Czy powie
pan co to jest? – spytał Max chytrze. Był pewien, że tego nie wydedukuje.
Holmes wziął sprzęt do ręki i wyjął z kieszeni lupę. Obejrzał urządzenie
dokładnie, powciskał kilka przycisków i pokręcił pokrętłami.
- To
teleporter. Przenieśliście się tu z przyszłości. – odpowiedział po chwili. Popatrzeliśmy
po sobie zdziwieni. – Skąd pan wie?- spytała Kasia. Sherlock uśmiechnął się.
- Plotki
szybko się rozchodzą. Wszyscy mówią o dziwnych przybyszach, którzy pojawili się
znikąd w środku miasta. Te przyciski służą do ustalenia dokładnej lokalizacji i
czasu. Te jakby tarcze da się obracać i to nimi ustawia się główne parametry.
Próbowaliście nimi kręcić? – Pokręciliśmy głowami.
- Po prostu
skakaliście w czasie nie wiedząc gdzie ani kiedy? – Tym razem przytaknęliśmy.
- Spróbujmy więc
przestawić… - nie zdołał dokończyć Holmes gdyż raptem świsnęło kilka kul. – Na ziemię!
– krzyknął dr Watson. Natychmiast wykonaliśmy jego polecenie.
- Wyjdziemy
tylnym wyjściem. – powiedział detektyw biorąc do ręki płaszcz i fajkę.
Skierował się w stronę wyjścia. Podążyliśmy za nim. Sherlock prowadził nas
sobie tylko znanymi trasami. Przemykaliśmy cicho uliczkami z dala od centrum
miasta. W końcu zatrzymaliśmy się w jakieś wnęce.
- Kim byli
ci ludzie? – spytała przestraszona Kasia.
- Nieważne. Każdy
ma swoich wrogów. Teraz musicie to zrobić. Przenieście się. – odpowiedział Holmes.
- Ale co
będzie z wami?- spytała Justyna.
- Poradzimy
sobie. Holmes zna kilka sztuczek. – uspokoił nas dr Watson. Spojrzałem na
urządzenie. Przycisk świecił na zielono. Złapaliśmy się za ręce.
- Jest nam
miło, ze mogliśmy was poznać. I dziękujemy za pomoc. – powiedziałem.
Położyliśmy palce na przycisku.
- Nam też
było miło. – odpowiedział Watson. Wcisnęliśmy guzik.
*cytat z filmu "Sherlock Holmes"
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po dłuuuuuuuuuuugiej przerwie wracam do pisania :)
Następny rozdział już na kartce, więc za niedługo się pojawi ;**
OMFGBUHBFOEWBRHFDHOSVBHRUBGOVNRLBDFUJSAKJSFGJUJG.
OdpowiedzUsuń*___*
DEDŁAM.
TAM BYŁ MÓJ HOLMES!
ZNACZY MÓJ, BO JA JESTEM TROCHĘ INNYM SHERLOCKIEM, ALE TO NIE ZMIENIA FAKTU, ŻE O N TAM BYŁ. JUŻ NIE JESTEM ZŁA, ŻE NIE DODAWAŁAŚ NIC PRZEZ...PRAWIE 2 MIESIĄCE! ALE KOCHAM CIĘ, WIESZ?
I HOLMESA OCZYWIŚCIE TEŻ.