~Justyna ~
- Ała, uderzyłam się w łokieć! – powiedziałam. Rozejrzeliśmy
się. Siedzieliśmy na jakieś ulicy wybrukowanej kostką. Wokół nas stali jacyś
ludzie i bacznie się nam przyglądali. – Teleporter! – powiedziałam. Franek
zreflektował się i schował go do plecaka. Wstaliśmy otrzepaliśmy się i jak
gdyby nigdy nic odeszliśmy. Staraliśmy się nie zwracać uwagi na zdziwione
spojrzenia. – Dobra, ciekawe gdzie teraz jesteśmy? – spytał Max. – Myślę, że
jesteśmy w Londynie w czasach wiktoriańskich. – powiedziałam. Inni spojrzeli na
mnie zdziwieni. – No co? Interesuję się trochę historią. Czytałam nieco na ten
temat. – odrzekłam. – Skąd wiesz? – spytała Kasia z lekkim podziwem. – W tej
epoce wszystko jest takie mroczne i tajemnicze. Ludzie ubierają się na czarno,
nikt nie chce się wyróżniać. Czujecie tą atmosferę? – powiedziałam. Aura była
niezbyt przyjemna. Cały czas miałam wrażenie, że jakiś morderca albo inny
złoczyńca czeka za rogiem. Uczucie potęgowała mgła, która spowijała całe miasto.
Jakby tego było mało ludzie patrzyli na nas jak na ufoludków. W sumie, nie było
się czemu dziwić. Wszyscy wyglądali jednakowo. W przypadku mężczyzn ciemne
spodnie, garnitury i peleryny oraz czarne cylindry, w przypadku kobiet –
brunatne bądź szarawe suknie. My mieliśmy na sobie dżinsy i bluzy. Co do obuwia
to conversy i adidasy trochę kontrastowały ze zwykłymi skórzanymi butami. Mimo
to nie czuliśmy się zbyt pewnie czując na sobie przy każdym kroku zaintrygowane,
pełne pogardy spojrzenia. – Pozwiedzajmy trochę wiktoriański Londyn –
zaproponowałam. – Niech będzie. I tak nie mamy nic do roboty. – stwierdził Franek.
Przycisk świecił na czerwono. Zaczęliśmy spacerować po mieście. – Hej, chodźmy
zobaczyć London Eye.- powiedział Max. Spojrzeliśmy na niego zdziwieni. – No co?
– spytał zdziwiony. – Jesteśmy w XIX w... London Eye powstało ponad 100 lat
później. – powiedziałam zrezygnowanym głosem. – Aha… - odpowiedział
zawstydzony. – Chodźmy zobaczyć Tower Bridge. – zaproponowałam. – Ale jak tam
trafimy? – zapytał Max. – Myślę, że właśnie to zrobiliśmy. - powiedział Franek
pokazując coś po swojej lewej stronie. Spojrzeliśmy w tamtą stronę. Naszym
oczom ukazała się potężna budowla. Nie była ukończona. Trwała właśnie budowa.
Widać było uwijających się robotników. – Wow! Ale potężny! Zawsze chciałam go
zobaczyć a teraz moje marzenie się spełnia. I to jeszcze w czasie budowy. –
wyjęłam komórkę i pstryknęłam kilka zdjęć. Inni zrobili to samo. Pomstowałam w
duchu, że nie zabrałam aparatu. Po jakimś czasie poszliśmy dalej. Co chwila
mijały nas czarne karoce albo jacyś jeźdźcy. Czasami przejeżdżały nieliczne
samochody. Spacerowaliśmy bez celu po mieście. – Zjadłbym coś – powiedział Max.
Nagle wszyscy poczuliśmy głód. Nie było w tym nic dziwnego. Zaaferowani
teleporterem i podróżami w czasie nie czuliśmy głodu i pragnienia. Ostatnio
jedliśmy, gdy odwiedziliśmy czasy prehistoryczne. Kasia poczęstowała nas gumą
do żucia. Dało się oszukać pragnienie, ale głód nie mijał. Pozostało nam czekać
aż przycisk zrobi się zielony i mieć nadzieję, że trafimy do naszych czasów. Po
krótkim odpoczynku poszliśmy dalej. Nagle odepchnął mnie jakiś mężczyzna. –
Hej! – krzyknęłam oburzona. – I’m sorry!
– krzyknął tamten i pobiegł dalej. Patrzeliśmy na niego zdziwieni. Był chudy i wysoki.
Gdy odwrócił się aby zobaczyć jak daleko jest jego prześladowca zobaczyliśmy rozbiegane,
brązowe oczy i potargane, czarne włosy. Za nim biegł człowiek, nieco różniący
się wyglądem. Budowa była mniej więcej podobna, ale charakter najwidoczniej
inny. Drugi był zapewne spokojniejszy od pierwszego. Dbał o swój wygląd. Był
też bardziej kulturalny. – Excuse me. –
przeprosił i pobiegł za tamtym. Na koniec krzyknął jeszcze do niego: - Holmes! Wait! – i zniknął w oddali.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kolejny nuuudny rozdział :P
Następny będzie ciekawszy :)
Tak, Holmes istniał naprawdę! Właśnie to udowadniam xD