Bo czas i przestrzeń, to pojęcia względne... [UWAGA, LEPIEJ NIE WCHODZIĆ!!!]
niedziela, 25 lutego 2018
sobota, 23 maja 2015
Espeszli for Antyarktyka (nie oślepnij)
Muszę Ci powiedzieć, że jestem tak dumna z tej kapiącej kiczem okładki... Sporo nad nią siedziałam i nie sądziłam, że wyjdzie aż tak źle (w dobrym sensie).
Aż się łezka w oku kręci...
piątek, 3 października 2014
Notka informacyjna - dla tych, którzy są tu pierwszy raz
Uszanowanko!
Blog jest od dosyć dawna zawieszony. Pisałam go dużo wcześniej i powinien być skierowany dla osób poniżej 14. roku życia ze względu na język i styl.
Jeśli chcesz (i bardzo się nudzisz) możesz go poczytać, ale uprzedzam, że jest raczej niestrawny. Jestem z niego niezadowolona, ale zostawiam tutaj, żeby samotnie dryfował w blogosferze i czekał, aż być może ktoś ponownie wykorzysta mój pomysł w lepszy sposób.
Pozwalam na wykorzystanie obojętnie jakiej części bloga. Bohaterów, fabułę, pojedyncze fragmenty - bierz, co chcesz. Zrzekam się wszelakich praw autorskich, czy innych takich rzeczy.
Mam tylko jedną prośbę. W związku z tym, że dość często nagle przybywa mi wyświetleń (a moi znajomi są "czyści"), zwracam się do każdej zagubionej duszyczki, która tu trafi: zostawcie, proszę, komentarz. Nie musi to być esej na trzy strony, o tym co należy poprawić (czyli w sumie wszystko), co jest fajnie, itp. Wystarczy mi wyłącznie coś o tym, jak tu trafiliście, czy przypadkiem, czy wpisaliście obojętnie jaki adres czy w jakikolwiek inny sposób.
Aha. "Dziękuję" wszystkim, którzy mają mnie w dupie.
Mam tylko jedną prośbę. W związku z tym, że dość często nagle przybywa mi wyświetleń (a moi znajomi są "czyści"), zwracam się do każdej zagubionej duszyczki, która tu trafi: zostawcie, proszę, komentarz. Nie musi to być esej na trzy strony, o tym co należy poprawić (czyli w sumie wszystko), co jest fajnie, itp. Wystarczy mi wyłącznie coś o tym, jak tu trafiliście, czy przypadkiem, czy wpisaliście obojętnie jaki adres czy w jakikolwiek inny sposób.
Aha. "Dziękuję" wszystkim, którzy mają mnie w dupie.
No. Wiecie, co trzeba.
Mam nadzieję, że do następnego razu - pod innym pseudonimem i z innym, lepszym pomysłem
Bywajcie!
środa, 9 kwietnia 2014
Rozdział 17
O matko… Zabijecie mnie…
***
~ Franek~
- Halo,
Kasia, słyszysz mnie? – zapytała Justyna nieprzytomną koleżankę, klepiąc ją po
policzkach.
- Pobudka! –
powiedział lekko blady Max.
- No… no właśnie – przytaknąłem, trzymając dziewczynę.
Ku naszej
radości Kasia otworzyła oczy. Zareagowaliśmy
głośnym okrzykiem radości. Z resztą nie tylko my. Zgromadzeni wokół nas
dziennikarze i aktorzy też odetchnęli z ulgą.
- Wiecie co?
Proponowałbym teleportowanie się stąd. – rzekłem.
- Popieram.
Ale jak? Teleporter jeszcze się nie „naładował”
– odpowiedział Max.
- Zdążyłem
to zauważyć… Może po prostu… - nie zdążyłem dokończyć, bo ni stąd, ni zowąd
pojawił się wielki bernardyn i zaczął lizać mnie po twarzy.
- Hej,
przestań! – powiedziałem zaskoczony i zamknąłem oczy – Przestań! –
- Hau! –
Obudziłem
się nagle przestraszony. Na moim łóżku stał Watson i przypatrywał mi się z
przekrzywionym łbem.
- Hau! –
powtórzył. Rozejrzałem się. Byłem w moim własnym łóżku, pokoju, domu. W Polsce.
Przetarłem twarz i wtedy zrozumiałem.
To był tylko sen.
***
Wiem.
Obiecałam.
Obiecałam,
że będę dalej pisać.
Obiecałam,
że będę wstawiać więcej rozdziałów.
Ale nie
wyszło. Z resztą, jak wszystko za co się biorę. Cokolwiek zacznę – mnóstwo pomysłów,
euforia, będzie cudownie. A potem – potem nic. Jedno, wielkie NIC.
Stwierdziłam też,
że to bez sensu. Mam 3 czytelników. Zaczęłam pisać ponad rok temu a
odwiedzeń nieco więcej niż 800.
Sama
historia też jest bezsensowna i schematyczna. Banalniejszą wymyślić trudno.
Nie usuwam jednak tego bloga. Zostawiam go tutaj na pastwę losu. Zrzekam się wszelkich praw autorskich - możecie czerpać garściami pomysły i co tylko chcecie, chociaż wątpię, żeby ktokolwiek chciał.
Ale to, że
kończę pisanie tego badziewia, nie oznacza, że zupełnie kończę z pisaniem. Mam
w zanadrzu kilka pomysłów, które tylko czekają na rozwinięcie. Zapewne
ostatecznie nic z tego nie wyjdzie, ale spróbować zawsze warto. Spróbować
udowodnić innym (choć przede wszystkim sobie) że nie jestem do niczego.
Dziękuję
tym, którzy od początku do końca śledzili moje wypociny, że poświęcaliście swój
cenny czas.
Tymczasem, bywajcie. Być może
spotkacie się jeszcze kiedyś z jakimiś moimi „dziełami”. Mam tylko nadzieję, że
będą one bardziej udane od tego.
Do następnego razu…
sobota, 16 listopada 2013
Zawieszam
Długo się nad tym zastanawiałam i w końcu to postanowiłam.
Zastanawiałam się, czy definitywnie z tym nie skończyć. Mam mało czytelników, rzadko ktoś tu zagląda. Stwierdziłam jednak, że pewne osoby by mi tego chyba nie wybaczyły, dlatego na razie zaprzestaję dodawać nowe rozdziały. Ostatni dodałam ponad 3 miesiące temu i utknęłam. Nie mam weny; pomysły na nowe miejsca są, ale brak tych, na rozwinięcie.
Może wrócę po Świętach, może w ferie, a może dopiero w wakacje. Jednak to, że nie będę nic dodawać nie znaczy, że nie będę pisać. Postaram się pisać rozdziały, a gdy już wrócę, to dodam od razu kilka.
A więc, na razie żegnajcie, ale nie martwcie się - wrócę na pewno ;)
poniedziałek, 5 sierpnia 2013
Rozdział 16
~Kasia~
- Hmm, jak
miło, nawet miękko wylądowaliśmy. – Powiedział Max. Miał rację. Siedzieliśmy na
dywanie. Czerwonym. Długim. I, nie wiedzieć czemu, co chwilę coś błyskało. Było
słychać jakieś szepty.
- Chwila,
chwila. CZERWONY dywan? – Do mojego umysłu (który w tamtym momencie chyba nie
pracował na normalnych obrotach) zaczęła się dobijać pewna niedorzeczna myśl. –
Czerwony dywan jest przecież na wszystkich ważnych imprezach. – Dookoła nas stali jacyś fotografowie, którzy
bezustannie robili zdjęcia. Nikt z nas nie miał sensownej miny. Ja miałam buzię
otwartą tak, że spokojnie połknęłabym w całości jabłko, Franek i Max mieli oczy
wielkości małego budzika, a Justyna gapiła się z miną pt.: „Co tu się dzieje?!”
Obróciłam się. Przede mną stał jakiś dosyć wysoki facet w galowym garniturze i
przychlądał się ze zdziwieniem. Przechyliłam głowę na bok.
- Skądś go
znam…. – Pomyślałam. – To jest ten, no …. Russell Crowe! – Uśmiechnęłam się. Po
chwili mina mi zrzedła. – Co on tu robi? – Odwróciłam się znowu. Tym razem
uśmiechała się do mnie Anne Hathaway. Poczułam się słabo i złapałam się za
głowę. Podszedł do mnie Hugh Jackman i spytał:
- Are you OK?* - Upadłam na ziemię.
Poczułam jeszcze, że ktoś mnie przytrzymuje. Obróciłam głowę i zobaczyłam Franka,
a obok resztę przyjaciół. Wyszeptałam jeszcze:
- Patrz,
Wolverine**… - I zemdlałam.
***
Parę minut wcześniej
~Franek~
Rozglądaliśmy
się dookoła. Wszędzie stali fotografowie z dużymi lustrzankami. Robili nam zdjęcia.
Zatkało nas. Na pewno nie mieliśmy mądrych min. Po chwili zaczęło docierać do
mnie, gdzie jesteśmy.
- Czy … Czy
to jest …. Czerwony dywan? Gala rozdania Oscarów? – Wydukał Max do mojego ucha.
- Nie,
jesteśmy u cioci na imieninach. – Odszepnąłem ironicznie.
- Czyli … tak?
– Mojemu koledze w tym momencie chyba odbiło.
- No
przecież! Myślisz, że czemu są tutaj te wszystkie gwiazdy? – Otaczali nas
aktorzy i aktorki światowej klasy.
- Może
chcieli się ze sobą spotkać?... – Zacząłem
się poważnie zastanawiać, czy nadmiar podróży w czasie zaszkodził koledze.
Palnąłem się
otwartą dłonią w czoło. – Taa, jasne. A tych paparazzi zaprosili, żeby mieć
zdjęcia do albumów rodzinnych, tak? –
- No może… -
- Macie coś
do pisania? – Spytała się nas Justyna. Pokręciłem głową. Max cały czas gapił
się w dal z miną typu: „Uciekłem z Wariatkowa”. – Kurczę, tylu fajnych ludzi, a
ja nie mam nawet ołówka. My to mamy szczęście… -
- Life is
brutal. Który to może być rok? – Spytałem, rozglądając się. – Ci reporterzy
mają dosyć nowoczesne aparaty. –
- Myślę, że
to Gala z tego roku. A ja zarywałam noc, żeby ją obejrzeć… -
- Pewnie i
tak by nas nie wpuścili. –
Rozejrzałem się.
Mój wzrok zatrzymał się na Kasi. Nie wyglądała najlepiej. Trzymała się za głowę
i wyglądała, jakby miała zaraz zemdleć. Zachwiała się na nogach. Podbiegłem do
niej i przytrzymałem ją zanim upadła.
- Patrz,
Wolverine… - powiedziała cicho.
- Co?
Czytasz komiksy?! – Spytałem zdziwiony. Nie usłyszała mnie. Leżała bezwładnie.
Zwróciłem się do jakiegoś faceta, który właśnie podszedł: - Can you help me?***
* Wszystko w
porządku?
** Wolverine
*** - Czy może mi Pan pomóc?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wracam do pisania :)
Postaram się dodawać coś regularnie, ale nie obiecuję ;)
piątek, 12 lipca 2013
UWAGA! OGŁOSZENIE!
A więc jeśli wchodzisz na mojego bloga powinieneś/powinnaś zajrzeć również na te:
http://babeczki-szopa-pracza.blogspot.com/ Najlepszy blog o babeczkach ever!!!
http://oni-konie.blogspot.com/ Coś o czworonożnych pięknościach :)
Miłego czytania :**
PS: Trochę reklam musi być :) Ale nie martwcie się, w Polsat albo w TVN się nie zmienię xD
Subskrybuj:
Posty (Atom)